Gdy stanęli pośrodku pomieszczenia, mężczyzna spojrzał na nią zasmuconym wzrokiem. Zauważyła w nich coś, czego nigdy w życiu nie doświadczyła — rozczarowanie. Ona, Hermiona Granger, najmądrzejsza czarownica w Hogwarcie i jedna z najlepszych aurorów w Ministerstwie Magii, zawiodła swojego szefa. Zawiodła mężczyznę, który tak jej ufał.
Zarumieniła się i spuściła wzrok. Nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy. Nie wiedziała, co mogłaby mu powiedzieć, jak się wytłumaczyć. Błagała Merlina o to, żeby Kingsley pierwszy się odezwał. Jak na zawołanie, usłyszała jego głos:
– Hermiono, nie radzisz sobie.
Miał rację. Nawet nie próbowała wyprowadzić go z błędu. Bo na co by się zdało bezmyślne zaprzeczanie i wmawianie sobie, że wszystko jest dobrze, skoro wszyscy wiedzieli, że tak nie jest? Kolejna osoba nie żyje, a oni nie wiedzieli co robić. Nie chcąc się wygłupić, nie odezwała się ani słowem.
– Co powinienem zrobić? Nie możemy pozwolić na to, żeby ginęły bezbronne osoby. Musimy jakoś temu zaradzić. Tylko jak...
– Proponuję zwiększyć liczbę aurorów – zasugerowała, przerywając mężczyźnie.
Kingsley popatrzył na nią spokojnym, zmęczonym wzrokiem.
– Dobry pomysł, Hermiono. Jeszcze dziś przybędą tu Potter i Weasley – mruknął, nie okazując przy tym zbędnych emocji.
Panna Granger otworzyła szeroko oczy i poczuła, że zaschło jej w gardle. Harry i Ron mieliby współpracować z Malfoyem? To wróży kłopoty. Wiele kłopotów, których wolałaby uniknąć. Najbardziej przerażało ją to, że kiedy rudzielec zobaczy ją z Draco na scenie, kiedy na przykład będzie musiała trzymać go za rękę, zacznie się awanturować. Chciała tego uniknąć.
– Panie ministrze, mam nadzieję, że jest pan świadomy tego, że w tej akcji bierze udział Draco Malfoy. On nie dogaduje się zbyt dobrze z Harrym i Ronem…
– Bardzo dobrze o tym wiem, ale nie mamy innego wyjścia. Oni są najlepsi, a poza tym ty razem z panem Malfoyem musicie zrobić wszystko, żeby iść w pokazie mody w Los Angeles. Odbędzie się on za niecałe cztery miesiące, podczas których czeka was wiele pokazów eliminacyjnych.
Świetnie – pomyślała sarkastycznie.
– Jest jeszcze jednak sprawa – ciągnął Kingsley. – na zebraniu rady Wizengamotu zdecydowaliśmy, że waszą misję powinien ktoś nadzorować. Osobiście byłem temu przeciwny, ale większość członków rady było za tym pomysłem. Jutro z samego rana przybędzie tu inkwizytor.
Hermiona nie mogła uwierzyć w to, co słyszała. Przeczesała włosy ręką, nerwowo kręcąc przy tym głową. Czuła, że nie może złapać tchu. Zamknęła oczy i zaczęła głęboko oddychać. W jej głowie było wiele pytań. Co ma zrobić? Co odpowiedzieć? Sprzeciwić się? A może zrezygnować z tej misji i przestać się przejmować? Spojrzała przez okno i zobaczyła przytulające się do siebie modelki. Nie mogła zrezygnować. Musiała zrobić wszystko, żeby były bezpieczne. Obawiała się, że inkwizytor przyniesie więcej problemów niż pożytku, ale dla dobra sprawy warto się poświęcić. Życie modelek było teraz najważniejsze.
Spojrzała na Kingsleya, który przyglądał się jej badawczo. Uśmiechnęła się lekko.
– Dobrze, przekażę wszystko Malfoyowi, chociaż mam wrażenie, że nie będzie zachwycony takim obrotem sprawy. Ale obiecuję, że zrobimy wszystko, żeby ta misja skończyła się pomyślnie. Teraz pozwoli pan, że pójdę do domu. Ten dzień był bardzo ciężki i chciałabym odpocząć…
– Obawiam się, że nie możesz wrócić do domu – przerwał jej.
Spdojrzała na niego ze zdziwieniem.
– Dlaczego?
– Modele i modelki mieszkają w akademiku. Ty i pan Malfoy do nich dołączycie.
Aż ją zatkało z wrażenia. Czy ten dzień może być jeszcze gorszy? Tyle złych wiadomości nie wróży nic dobrego, a na dodatek będzie musiała o wszystkim powiadomić Malfoya. Domyślała się, że nie będzie zadowolony.
Lekko skinęła głową i wyszła z gabinetu Dramstreng. Kipiała ze złości, ale starała się tego nie okazywać. Spokojnym krokiem przemierzała korytarze posiadłości. Czuła, że wszyscy ją obserwują, ale nie przejmowała się tym. Teraz miała tylko jeden cel — musiała porozmawiać z Malfoyem.
Tak jak przypuszczała, mężczyzna nie był zadowolony z tego, co mu przekazała. Nie chciał mieszkać w akademiku. Najgorsze było to, że będzie dzielił pokoje z obcymi MĘŻCZYZNAMI. Cóż, gdyby otaczały go kobiety, byłby najszczęśliwszym facetem na świecie, ale mieszkanie z mugolami wydawało mu się czymś nierealnym.
Jednak oboje byli świadomi tego, że nie mają innego wyboru. Musieli się poświęcić dla dobra sprawy. Musieli być profesjonalni.
Około godziny siedemnastej w korporacji pojawili się Harry i Ron. Hermiona przywitała się z nimi i zamieniła kilka słów. Draco stał za filarem i obserwował rozmowę trójki przyjaciół. Uśmiechnął się pod nosem i podszedł bliżej.
– Proszę, proszę, Złota Trójca znowu razem – powiedział jakby od niechcenia.
Wszyscy obrócili się w jego stronę. Hermiona posłała mu mordercze spojrzenie, Harry przewrócił oczami, a Ron zacisnął pięści i zmrużył gniewnie oczy.
– Malfoy… – wysyczał przez zęby. Wprawdzie obiecał Hermionie, że nie będzie wszczynał awantur, ale gdy zobaczył fretkę, wszystkie obietnice przestały mieć znaczenie. Ten facet zawsze będzie go irytował.
Draco uśmiechnął się i poprawił ubranie.
– Tak, Weasley, to ja. Cieszy mnie to, że nadal pamiętasz, jak się nazywam – zakpił, po czym efektownie poprawił włosy, które wpadły mu do oczu.
– Ja nigdy nie zapominam osób, które przez tyle lat uprzykrzały mi życie! A szczególnie takiej fretki jak ty – wrzasnął rudzielec.
Jego oczy ciskały błyskawicami. Hermiona, chcąc zapobiec kłótni, położyła mu rękę na ramieniu i próbowała go uspokoić, ale on nie zwrócił na to uwagi. Przez chwilę obaj mężczyźni mierzyli się wzrokiem. Wyglądali tak, jakby chcieli chwycić za różdżki i się pojedynkować na śmierć i życie.
Nagle Draco prychnął i pokręcił głową z dezaprobatą.
– Widzę, Weasley, że w ogóle się nie zmieniłeś. Miałem nadzieję, że przez te kilka lat chociaż trochę zmądrzejesz, ale ty z każdym rokiem jesteś coraz głupszy. To takie smutne.
– Smutno to będzie, jak magomedycy nie będą mogli cię pozbierać! – krzyknął Ron, wyciągając różdżkę.
Hermiona szybko przed nim stanęła, zasłaniając Malfoya. Tymczasem Harry próbował strofować swojego przyjaciela.
– Ron, opanuj się! Nie możesz tu czarować – tłumaczył Wybraniec. Oczywiście miał rację. To, że znajdowali się na jednym z opuszczonych korytarzy, nie miało żadnego znaczenia.
– To nie jest żaden argument – powiedział Ronald głośno. – Nie widzisz, że on mnie obraża? Twierdzi, że nie mam mózgu!
– Oh, na litość Boską, Ron, przestań zachowywać się jak dzieciak – mruknęła Hermiona. – I opuść tą różdżkę! Mamy wystarczającą ilość wrażeń na dziś i nie potrzebujemy kolejnych ofiar.
– Jesteś po jego stronie! Merlinie, Hermiono, co z tobą jest nie tak?! – zapytał z wyrzutem w głosie.
– Nie jestem po jego stronie! Ja… ja po prostu chcę mieć spokój. Ron, miałam koszmarny dzień i chcę spokoju. Chcę świętego spokoju bez kłótni, krzyków i morderstw. Dlatego proszę cię, jeśli w jakimś stopniu jestem dla ciebie ważna, opuść tą różdżkę i rozejdźmy się do swoich pokoi – poprosiła błagalnym głosem.
Ron patrzył na nią ze zdziwieniem, po czym opuścił różdżkę i bez słowa poszedł do swojego pokoju, a Harry ruszył za nim. Gdy zniknęli z pola widzenia, Hermiona spojrzała na Draco, który uśmiechał się pod nosem, wyraźnie z siebie zadowolony.
– Śmieszy cię to?! – zapytała niemal z wyrzutem.
Rzucił jej pytające spojrzenie.
– O co ci cho…
– Ty się jeszcze pytasz, o co mi chodzi? Zaraz ci wyjaśnię, o co mi chodzi! Denerwuje mnie to wszystko, co dzieje się wokół mnie, a najbardziej irytuje mnie fakt, że muszę z tobą pracować! Myślisz, że tego chcę? Oczywiście, że nie! Na dodatek naszą misję będzie nadzorował inkwizytor, musimy zamieszkać w akademiku, znowu zginęła modelka, a my nie mamy zielonego pojęcia co robić! Myślisz, że mnie to cieszy? Nie! Jestem cholernie zmęczona i nie mam ochoty wysłuchiwać twoich docinków, które po PIERWSZE są nie na miejscu, a po DRUGIE strasznie mnie irytują. Wiem, że specjalnie zdenerwowałeś Rona. Nie mam bladego pojęcia po co to zrobiłeś, ale proszę cię — nigdy więcej tego nie rób. I nie utrudniaj mi pracy, bo przysięgam, że kiedyś nie wytrzymam i rzucę w ciebie Avadą. I uprzedzając twoje pytanie — znam formułę.
Po czym odeszła, zostawiając go samego na środku opuszczonego korytarza.
***
Słowa Hermiony odbijały się echem w jego pamięci. Oczywiście ona go nie obchodziła, ale to, co powiedziała, zrobiło na nim duże wrażenie. Wiedział, że bardzo się zaangażowała w tą misję, a świadomość, że pomimo ich działań kolejna osoba nie żyje, była bardzo dołująca. On też był zmęczony. Nie mógł przestać myśleć o zabójstwie Liz. Cały czas obwiniał siebie za to, co się stało. Przecież jest czarodziejem! Mógł jakoś zareagować i zapobiec tragedii. Mógł ją ochronić...
Czyżby Draco Lucjusz Malfoy miał sumienie? Cóż, na to wygląda. Od wojny wiele się zmieniło. Wydoroślał i zaczął inaczej patrzeć na świat, a szczególnie na mugoli, z którymi współpracował we Francji. Wprawdzie ich obecność nie sprawiała mu radości, ale nie miał ochoty ich zabijać. To był jakiś postęp, prawda?
Idąc do rezydencji Malfoyów, myślał tylko o tym jak bardzo będzie mu brakowało domu, jego wygodnego łóżka i ciepłego kominka. Miał też okazję przemyśleć kilka kwestii, związanych z misją w korporacji. Po śmierci Elizabeth chciał tylko jednego — zemsty na mordercy. Chciał go dopaść i ukarać. Dlatego zgodził się zamieszkać w akademiku.
Kiedy wszedł do swojego pokoju, wyjął z szafy dwie największe walizki i zaczął wkładać do nich ubrania. Starannie składał koszule i spodnie, chociaż domyślał się, że i tak w walizce będzie panował chaos. Do sporej granatowej kosmetyczki włożył kosmetyki: piankę do golenia, maszynkę, krem po goleniu, krem do twarzy, szampon i żel do włosów. Gdy wszystko było na swoim miejscu, położył kosmetyczkę w jednej z walizek. Zapiął torby i ostatni raz rozejrzał się po pokoju. Wiązało się z nim wiele wspomnień, ale teraz nie było czasu na sentymenty.
Westchnął przeciągle, wziął torby w obie ręce i wyszedł z domu.
***
– Dziękuję za pomoc, Ron – powiedziała Hermiona, składając kolejny T-shirt i wkładając go do torby.
– Drobiazg – odparł krótko. – Będziemy mogli się spotkać?
Była Gryfonka spojrzała na mężczyznę spod swoich długich rzęs.
– Oczywiście, że tak, ale trudno mi określić kiedy… Teraz jestem bardzo zabiegana i nie mam nawet czasu dla siebie. Wiesz jak jest… – Jej ton był pełen żalu. Wiedziała, że jest dla niego ważna i że chciałby z nią spędzać każdą wolną chwilę, ale ona nigdy nie miała dla niego czasu. Ciągle tylko praca, mieszkanie, praca, mieszkanie i tak w kółko.
Przez chwilę patrzył na nią dziwnym wzrokiem. Odwróciła się zmieszana i wróciła do pakowania.
– Hermiono, chciałbym z tobą porozmawiać – wypalił nagle.
Popatrzyła na niego z zaskoczeniem. Odłożyła bluzkę do torby i podeszła do mężczyzny. Gestem ręki poprosił ją żeby usiadła na szkarłatnej kanapie.
– Już dawno chciałem z tobą o tym porozmawiać, ale… nigdy nie było okazji – zaczął. – A przede wszystkim brakowało mi odwagi.
Kobieta zadrżała z niepokoju i podniecenia. W głowie zaświtała jej pewna myśl. Czyżby Ron chciał jej TO powiedzieć? Długo na to czekała… za długo.
– Hermiono Jean Granger, jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu i nie wyobrażam sobie tego, że cię w nim nie ma. Jesteś idealna: mądra, piękna, bysta… Ja… Kocham cię, Hermiono! – powiedział z entuzjazmem.
Aurorka przygryzła dolną wargę, nie wiedząc co mu odpowiedzieć. Czy powinna także wyznać mu miłość? Tylko, czy ona go kochała? Oczywiście zależało jej na nim, ale nie była pewna czy to miłość. Być może była nim zauroczona. A może kocha go jak brata?
– Ron…
Nie zdążyła dokończyć wypowiedzi, bo przerwał jej delikatnym pocałunkiem. Była całkowicie zszokowana takim obrotem sprawy. Na początku chciała się odsunąć, ale potem nieśmiało oddała pocałunek.
Ich wargi rozłączyły się, gdy brakło im tchu.
***
Akademik był usytuowany dwie ulice od korporacji. Wybudowany z ciemnej czerwonej cegły wyglądał bardzo dostojnie. Podzielony był na cztery skrzydła: północne, południowe — przeznaczone dla kobiet oraz wschodnie i zachodnie, w których mieszkali mężczyźni. W budynku znajdowały się pokoje czteroosobowe, łazienki, dwie biblioteki (co bardzo ucieszyło Hermionę) i pokój rekreacyjny, w którym mogli przebywać wszyscy.
Wewnątrz budynku było bardzo ciepło i przytulnie — pachniało cynamonem i ogniskiem domowym. W holu centralnym po obu stronach znajdowały się szerokie marmurowe schody, a po środku długi korytarz. Wykonana z ciemnego drewna podłoga lśniła tak bardzo, że można było się w niej przeglądać.
Kiedy aurorzy weszli do budynku pierwszymi których zobaczyli była kobieta o bardzo jasnych włosach i czarnych oczach i mężczyzna o kręconych brązowych włosach i zielonych oczach. Oboje wyglądali jak wyjęci z magazynu o modzie.
Hermiona i Draco powoli do nich podeszli i uśmiechnęli się lekko. Kobieta posłała im serdeczny uśmiech.
– Witajcie, cieszymy się, że będziecie tu mieszkać. Panno Granger, zapraszam ze mną. Panem Malfoyem zajmie się kolega – powiedziała prosto z mostu. Gryfonka i Ślizgon wymienili zdziwione spojrzenia, ale po chwili szli za swoimi przewodnikami.
– Nazywam się Raven Green. Bardzo miło mi panią poznać – odparła kobieta, jednak nie odwróciła się w stronę Hermiony, która z trudem niosła swoje torby po schodach.
– Hermiona Granger – wyszeptała, z trudem łapiąc oddech. – Mnie również jest miło panią poznać.
Kiedy znalazły się u szczytu schodów, aurorka odetchnęła z ulgą. Spojrzała w górę i zobaczyła wielki szyld „SKRZYDŁO PÓŁNOCNE”. Raven podeszła do białych drzwi i zapukała. Po usłyszeniu krótkiego „proszę” weszła do środka i Hermiona zobaczyła gustownie urządzony pokój. Biało-błękitne ściany ładnie kontrastowały z ciemną podłogą. W pokoju stały cztery łóżka, a obok nich szafki nocne i małe, okrągłe dywaniki.
Panna Granger podeszła bliżej i zobaczyła trzy uśmiechnięte istoty.
– Cześć, dziewczyny – powiedziała Raven. – Parę dni temu mówiłam wam, że Adrianna ma nową modelkę, która będzie z wami mieszkać. Oto ona. – Wskazała ręką Hermionę.
– Cześć – wymamrotała nieśmiało Gryfonka. – Jestem Hermiona Granger.
Dziewczyny patrzyły na nią z zainteresowaniem. Jedna z nich wyglądała bardzo młodo. Pewnie miała około piętnastu lat. Raven pożegnała się szybko i wyszła. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, ale na szczęście jedna z dziewcząt podeszła do Hermiony i wyciągnęła rękę na przywitanie.
– Camille – przedstawiła się. Miała rude włosy i brązowe oczy.
– Bella – Ta miała czarne włosy i tęczówki w kolorze miedzi.
– Edyta – szepnęła najmłodsza z nich. Ona miała blond włosy i niebieskie oczy.
Hermiona musiała przyznać, że wszystkie były olśniewająco piękne.
Draco miał pokój w skrzydle zachodnim. Kiedy Michael Hall zaprowadził go do pokoju, uświadomił sobie, że będzie musiał mieszkać z mugolami. On, Draco Lucjusz Malfoy, jedyny dziedzic fortuny Malfoyów, czarodziej czystej krwi, będzie musiał się czymś dzielić z MUGOLAMI!
Będzie mieszkał z trzema facetami: Drake’em, Valentainem i Davidem. Pierwszego z nich już znał – pamiętał, że kiedyś próbował podrywać Granger. Biedak nie wiedział w co się pakuje.
– Ej, ty… Draco! – zaczął David, zwracając na siebie uwagę blondyna. – Kręcą cię faceci?
Malfoy nie wiedział co odpowiedzieć. Poczuł, że zbiera mu się na wymioty.
Takiego powinno się walnąć Avadą! – krzyknęła podświadomość.
Zostawił to bez komentarza, co bardzo zasmuciło Davida. Przynajmniej blondyn tak myślał.
– Bo ty mnie kręcisz – powiedział uwodzicielsko, po czym oblizał usta i przeczesał ręką swoje czarne włosy. Draco przełknął głośno ślinę i błagalnym wzrokiem spojrzał na pozostałych współlokatorów.