wtorek, 23 sierpnia 2016

Przesłuchanie i kolejne morderstwo

Hej!
Na początku chcę pozdrowić, zadedykować i podziękować za ten rozdział Arcanum Felis, która dzielnie przebrnęła przez tą notkę. Przepraszam za zamieszanie, że tamten rozdział został usunięty, ale po ponownym go przeczytaniu stwierdziłam - z odrobiną pomocy - że najlepiej go poprawić. Dlatego też został usunięty. Myślę, że był taki okropny przez pośpiech. Ale ten jest już jak najbardziej do przeczytania. :) Zapraszam do komentowania!
FinDuMonde
***
 
Tego dnia Hermiona i Draco brali udział w sesji fotograficznej. Stanęli we wskazanym miejscu i wykonywali polecenia fotografa. Flesze raziły ich po oczach, ale nie skarżyli się. Na szczęście sesja nie była bardzo wymagająca i nie musieli robić nic, na co nie wyraziliby zgody. Raz musieli się trzymać za ręce, co niestety skończyło się kłótnią, ponieważ Malfoy z obrzydzeniem stwierdził, że Hermiona ma spocone dłonie. Ona nie pozostała mu dłużna i wysyczała mu prosto w twarz, że poci się jak świnia. Po tym incydencie obrzucali się zirytowanymi spojrzeniami, co nie ułatwiało pracy fotografowi. Mężczyzna próbował ich strofować, jednak nie przyniosło to pożądanego efektu. Poza tym Hermiona nie czuła się zbyt dobrze, pozując do zdjęć. Nigdy nie lubiła być w centrum uwagi i była bardzo skrępowana. Dracona bawiła ta sytuacja, dlatego specjalnie zasłaniał ją przed obiektywem, tłumacząc, że jeszcze będzie mu za to wdzięczna. Tego było za wiele. Hermiona nie wytrzymała i zaczęła na niego wrzeszczeć. Po chwili ostro się kłócili. Widząc ich zachowanie, fotograf ukrył twarz w dłoniach.
— Ja z nimi oszaleję — mruknął pod nosem, po czym powiedział głośniejszym tonem: — Czy możecie zachować się jak profesjonaliści?
Jednak żadne z nich nie zwróciło na niego uwagi. Mężczyzna machnął ręką i wyszedł na papierosa. Wyglądało na to, że te sprzeczki będą trwały w nieskończoność.
Po chwili Hermiona i Draco rozejrzeli się po pomieszczeniu. Rozglądali się w poszukiwaniu fotografa, ale nigdzie go nie było. Blondyn posłał kobiecie oskarżycielskie spojrzenie.
— I co narobiłaś? Przez ciebie fotograf sobie poszedł! — krzyknął, wymachując rękami w stronę drzwi. — Ty i ten twój dar do denerwowania innych.
— Co ja narobiłam? To ty zasłoniłeś mnie przed obiektywem i jeszcze twierdziłeś, że robisz to dla mojego dobra! Draco Malfoy robi coś dla mnie? Jakoś trudno mi w to uwierzyć — syknęła.
Przewrócił oczami.
— Merlinie, kobieto, chciałem ci tylko pomóc, ale ty zawsze widzisz wszystko w czarnych barwach! Nie to nie, radź sobie sama i biegnij po fotografa! Ja nie mam całego dnia na tą durną sesję! — rozkazał.
Posłała mu mordercze spojrzenie.
— Czy ty myślisz, że możesz mi rozkazywać?
— Oczywiście, w końcu jestem Malfoyem.
Prychnęła z irytacją.
— Żebyś się nie zdziwił.
Wyprostowała się i założyła ręce pod boki. Przez chwilę ją obserwował. Wyglądała na bardzo zdenerwowaną. Już miał jej coś powiedzieć, ale nagle spojrzała na zegar i ruszyła przed siebie dziarskim krokiem. Śledził ją wzrokiem, ale po chwili przypomniał sobie, że mieli spotkać się z Adrianną Dramstreng.
Parę minut później weszli do gabinetu swojej szefowej. Kobieta stała przy oknie i obserwowała okolicę. Hermiona zapukała w drzwi, informując ją o ich obecności. Odwróciła się i uśmiechnęła się lekko.
— Witajcie, dobrze, że jesteście. Proszę, siadajcie. — Wskazała im miejsca naprzeciwko biurka.
Bez słowa usiedli na krzesłach i oczekiwali na dalszy przebieg wydarzeń. Adrianna obeszła biurko i usiadła na skórzanym fotelu.
— Nie jest dobrze — zaczęła ponurym głosem. — Modelki się boją, ale wy musicie jak najszybciej przesłuchać Veronikę i Daniela Livenburg. Oni byli bardzo blisko z Evą i wydaje mi się, że mogą mieć istotne dla nas informacje. Oboje są czarodziejami.
— Gdzie mieszkają? — zapytał Draco.
Adrianna wzięła do ręki długopis i napisała na kartce adres rodzeństwa. Gdy skończyła, podała ją aurorom. Mężczyzna przeczytał adres, po czym podał kartkę Hermionie. Zanim skończyła czytać, spojrzał na Adriannę.
— Wydaje mi się, że nie musimy jechać tam oboje. Jedno powinno zostać tutaj i pilnować żeby modelkom nic złego się nie stało. Co pani na to? — zapytał z nadzieją w głosie.
Kobieta przypatrywała się obojgu i po chwili lekko skinęła głową. Hermiona i Draco spojrzeli po sobie i od razu zdecydowali, że on zostanie w korporacji, a ona pojedzie przesłuchać rodzeństwo. Chociaż w jednej sprawie byli zgodni.


 
***

 
Była Gryfonka szybko dojechała pod wskazany adres. Gdy wyszła z samochodu zobaczyła dużą białą willę otoczoną pięknym ogrodem. Widać było, że ktoś bardzo o niego dba. Na placu obok domu stała huśtawka, na której siedziała kobieta, a przy grillu stał mężczyzna. Hermiona popchnęła lekko bramę i weszła na posiadłość. Cicho stąpając przeszła przez idealnie ostrzyżony trawnik i podeszła do rodzeństwa.
— Dzień dobry, nazywam się Hermiona Granger. Przyjechałam do państwa, ponie…
— Ta Hermiona Granger? — przerwała jej kobieta. Mężczyzna nadal stał przy grillu i nie zwracał uwagi na gościa.
— We własnej osobie — mruknęła aurorka z uśmiechem i dodała: — Przyjechałam tutaj, ponieważ chciałabym państwu zadać kilka pytań.
Veronica przytaknęła i wskazała ręką willę.
— Może porozmawiamy w domu? — zaproponowała.
Hermiona skinęła głową i obie ruszyły w stronę drzwi wejściowych. Usiadły przy dużym, białym stole stojącym naprzeciwko dużego okna, przez które można było podziwiać zapierające dech w piersiach widoki. W oddali widać było szczyty gór, a bliżej posiadłości rósł gęsty, zielony las.
— Dobrze, myślę, że możemy zaczynać — powiedziała Hermiona i wyjęła z torebki kartkę i samopiszące pióro. Veronica spojrzała na nie nieufnie. — Spokojnie to pióro jest bezpieczne i nie zniekształca wypowiedzi. Było wiele razy sprawdzane przez pracowników ministerstwa i mogę przysiąc, że zapisze tylko prawdę.
Veronica skinęła głową i odetchnęła z ulgą. Była Gryfonka uśmiechnęła się lekko.
— Jak dobrze znała pani Evę Livs?
— Pracowałyśmy razem — zaczęła cicho kobieta. — Zazwyczaj nie zadaję się z ludźmi o brudnej krwi, ale ona była tak wspaniałą kobietą, że o tym zapominałam! Była miła i życzliwa. Zawsze starała się wszystkim pomagać. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Co innego Dramstreng. Mam przeczucie, że to ona zabiła Evę. Zazdrościła jej urody i talentu. Adriannę wywalono na zbity pysk, gdy zaczęła sabotować występy koleżanek. Nie mam pojęcia, kto dał jej stanowisko dyrektorki, ale podejrzewam, że nie przemyślał tej decyzji.
Hermiona słuchała z uwagą jej wypowiedzi, a pióro notowało każde wypowiedziane słowo.
— A kiedy ostatni raz widziała pani Evę?
— Pracowałyśmy razem bardzo długo. Kiedy nie było Dramstreng w korporacji było idealnie. Mogłyśmy się z każdym dogadać i z radością chodziłyśmy do pracy. Ale gdy umarła nasza szefowa, na jej miejsce przyszła ta wiedźma. Wtedy nie wahałam się ani chwili i odeszłam. Próbowałam przekonać Evę, żeby zrobiła to co ja, ale ona nie słuchała. Nie chciałam stawiać jej ultimatum, dlatego razem z bratem odeszliśmy z pracy. Może… może gdyby mnie posłuchała, nadal by żyła? Jestem pewna, że by tak było! — jęknęła łamiącym się głosem. — Pytała pani, kiedy widziałam ją ostatni raz. To było w dniu gdy złożyłam wymówienie. Później próbowałam się z nią kontaktować, ale wiecznie była zajęta.
— Rozumiem. A co więcej może mi pani powiedzieć o Adriannie Dramstreng?


 
***

 
    Draco rozglądał się dokładnie po korporacji. W powietrzu wyczuwał dziwne napięcie. Miał wrażenie, że stanie się coś złego jednak odgonił te myśli i przeszedł korytarzem blisko garderób. Zdziwiło go to, że drzwi na końcu korytarza są otwarte. Po cichu podszedł bliżej i zajrzał do środka. Przy toaletce siedziała piękna kobieta o oliwkowej cerze i zielonych oczach. Domyślał się, że szykuje się do pokazu. Na twarzy miała wyrazisty makijaż, a jasne włosy upięła w fantazyjnego koka. Ubrana była w krótką cekinową sukienkę. Całość dopełniały malutkie diamenciki i brokat w kącikach oczu. Wyglądała pięknie.
    Rzuciła okiem w kierunku drzwi i zobaczyła Dracona. Uśmiechnęła się pod nosem. Mężczyzna przełknął ślinę i nadal się w nią wpatrywał.
    — Szuka pan kogoś? — zapytała jakby od niechcenia.
    — Nie, ja tylko…
    — Proszę wejść. — Gestem zaprosiła go do środka. — Widziałam pana i tą brunetkę o dziwnym imieniu na wybiegu. Świetnie pan wyglądał.
    Blondyn uśmiechnął się pod nosem. To jedna z modelek-mugolaczek — pomyślał.    
— Jestem Draco — powiedział.
    Kobieta uśmiechnęła się i odwróciła się w jego stronę.
    —  Elisabeth, ale mów mi Liz —  przedstawiła się i jej uśmiech się poszerzył. Zaczęli rozmawiać i szybko nawiązali nić porozumienia. Kobieta głównie narzekała na wysokie rachunki i brak wolnego czasu. Wspomniała także o tym, że boi się o swoje życie. Malfoy próbował ją uspokoić i zapewniał, że nic jej nie grozi, bo wszystkie są bardzo dobrze chronione.
    —  Wydajesz się być fajnym facetem —  powiedziała słodkim głosem. Draco uśmiechnął się szelmowsko, ale nic nie powiedział, dlatego kobieta kontynuowała: —  Od razu cię polubiłam. Jesteś bardzo interesujący, a twoje imię jest dosyć oryginalne. Może dasz się namówić na kawę lub deser?
    —  Nie wiem, Liz —  mruknął pod nosem. —  Mam dużo pracy, ale... —  zawiesił głos, chcąc przez chwilę potrzymać ją w niepewności. Spojrzał jej prosto w oczy. —  Ale dla takiej kobiety mogę zrobić wyjątek.
Przez chwilę na siebie patrzyli. Liz kokietowała go wzrokiem, a jemu to bardzo schlebiało. Chciał coś powiedzieć, ale nagle poczuł mocne uderzenie w tył głowy. Zamroczyło go i zatoczył się na ziemię, ale w ostatniej chwili zdołał się obrócić. W drzwiach do garderoby stała postać ubrana na czarno. W ręce trzymała różdżkę i mierzyła prosto w kobietę. Draco szybko sięgnął do kieszeni po różdżkę, ale napastnik rzucił w jego kierunku nieznane mu zaklęcie. Zasyczał z bólu. Pomieszczenie wypełnił zielony błysk i krzyk Liz. A potem była już tylko ciemność.    
***

 
    Hermiona wolnym krokiem wracała do korporacji. Rozmowa z rodzeństwem okazała się trudniejsza niż przypuszczała. Veronica była bardzo rozmowna i paplała jak najęta. Jednak w żadnym stopniu nie pomogła w rozwiązaniu zagadki zabójstwa Evy, ponieważ rozmawiała z Hermioną na zupełnie inne tematy. Aurorka ubolewała nad tym, że nie zdołała porozmawiać z bratem Veroniki. Owszem próbowała nawiązać z nim jakikolwiek kontakt, ale on jedynie wzruszał ramionami albo patrzył na nią obojętnym wzrokiem.
    Kiedy stanęła przed kamienicą, dostrzegła policjantów. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że na krześle przy posesji siedział Malfoy z workiem lodu przy głowie, a obok niego stał Kingsley przebrany za mugolskiego mundurowego.
    Szybko przeszła przez bramę i podeszła do blondyna.
    —  Nie mogłem nic zrobić —  powiedział, zanim kobieta zdążyła zadać jakiekolwiek pytanie.
    Zmrużyła oczy i utkwiła wzrok w swoim współpracowniku. Wyglądało na to, że stało się coś poważnego. Miała nadzieję, że nikt nie zginął, jednak chwilę później dowiedziała się, że Elisabeth Smith została zamordowana, a Draco obezwładniony i lekko poturbowany.
    Hermiona poczuła ogromne poczucie winy. Miała wrażenie, że czegoś nie dopilnowała i to przez nią kolejna modelka nie żyje. Poczuła łzy napływające do oczu, ale stłumiła je, przybierając neutralny wyraz twarzy. Przynajmniej miała nadzieję, że jej się to udało.
    Rozejrzała się dookoła siebie. Szukała wzrokiem ministra, ale zamiast niego zobaczyła modelki wypłakujące się w ramiona przyjaciółek. Ten widok ją bardzo rozczulił. W końcu dostrzegła Kingsleya. Ostatni raz spojrzała na Malfoya, który wyglądał na strasznie zmartwionego tą sytuacją. Westchnęła przeciągle i oddaliła się w kierunku czarnoskórego mężczyzny. Wiedziała, że będzie musiała z nim poważnie porozmawiać. Domyślała się, że ta rozmowa nie będzie należała do najprzyjemniejszych, ponieważ będzie dotyczyła jej wielkiej porażki.

2 komentarze:

  1. Ten rozdział, poprawiony podoba mi się znacznie bardziej. Nie mam żadnych zastrzeżeń^^ intryguje mnie jedynie postać Daniela, wydaje mi się, że jest on zamieszany w całą tę sytuację. Życzę Ci dużo weny, czasu, cierpliwości! Pozdrawiam bardzo serdecznie oraz zapraszam do siebie:
    http://blaisezabinipmm.blogspot.com/?m=1
    Vinci^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam szczerze, że pierwotna wersja wymagała jedynie kilku zmian, ale teraz po przeczytaniu całości jestem z tego rozdziału bardzo zadowolona. Swoją drogą odwaliłyśmy kawał dobrej roboty ;) Jestem ciekawa tego kto zabił Liz i czy zamierzasz jeszcze kogoś zamordować (znając Twoją wyobraźnię mogę się spodziewać wszystkiego :P)
    Nie będę przynudzać i powiem tylko tyle: podobało mi się i chcę więcej! :D
    Pozdrawiam, życząc weny i czasu na pisanie
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy