sobota, 10 września 2016

Zawieszenie!

Z powodów  prywatnych blog zostaje zawieszony do odwołania! Dziękuję bardzo za każdy komentarz i wejście. Jestem Wam bardzo wdzięczna. Do zobaczenia,
FinDuMonde

czwartek, 1 września 2016

Liebster Blog Award!

 
 
Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na pytania otrzymane od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz kilka osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im pytania. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
 
Mnie nominowała Arcanum Felis, a oto jest pytania:
 
1. Co rozśmiesza cię do łez?
Najcześciej moi przyjaciele: Marta i Hubert, których gorąco pozdrawiam! :)
 
2. Jaka jest twoja ulubiona pora roku i dlaczego?
Zdecydowanie zima pomimo, ze jestem z sierpnia. Dlaczego? Uważam, że jest magiczna, nastrojowa i piękna.
 
3. Jaki smak najlepiej współgra z Twoim charakterem?
Trudne pytanie... myślę, że ostro-słodki
 
4. Bez czego nie wyobrażasz sobie życia?
Bez kilku prostych rzeczy: muzyki, książek i przyjaciół. Hubert i Marta. Nie wiem, co bym bez nich zrobiła. Są dla mnie oparciem w każdej chwili!
 
5. Wyobraź sobie, że jesteś uczennicą pierwszego roku w Hogwarcie i czekasz na Ceremonię Przydziału. Do którego domu chciałabyś trafić i dlaczego?
Chciałabym trafić do Gryffindor'u, ponieważ chciałabym otaczać się osobami godnymi zaufania, prawymi, odważnymi i szlachetnymi.
 
6. Jak odreagowujesz kryzysowe sytuacje?
Najczęściej wypłakuję się w messenger'a do Huberta. :/
7. Masz jakąś fobię?
Chyba dwie. Mam lekką fobię na punkcie osób na których mi zależy (Marta i Hubert) oraz czasem mam lęki przed ludźmi.

8. Z którym aktorem/aktorką z Harry'ego Pottera chciałabyś się spotkać?
Bardzo szkoda, że to się nie spełni, ponieważ Alan Rickman nie żyje. [*] 14 stycznia, pamiętamy!
9. Draco Malfoy vs Ron Weasley?
 Pomimo, że piszę dramione to nienawidzę Draco. Niestety Ron także nie jest moją ulubioną postacią... ale w tym przypadku wygrywa.

10. Jakie jest Twoje ulubione zaklęcie z Harry'ego Pottera?
Arania Exumai
11. Za co cenisz swoich czytelników?
Za to, ze po prostu są, doceniają to, co robię i pomagają mi!
 
 
A ja nominuję:
 
Pytania:
1. Kogo najbardziej lubisz z "ciemnej strony?"
2. Lubisz/oglądasz jakieś seriale?
2. Od kiedy piszesz?
3. Jak zaczęło się Twoje pisanie?
4. Bez kogo nie wyobrażasz sobie życia?
5. Twoje Top 5 blogów dramione?
6. Twoje Top 5 piosenek?
7. Ulubione książki?
8. Z bohaterem/bohaterką jakiej książki jesteś bratnią duszą?
9. Czego się boisz?
10. Dlaczego piszesz?
 
Proszę! Mam nadzieję, że odpowiesz :)
Pozdrawiam cieplutko, FinDuMonde

 

wtorek, 30 sierpnia 2016

Rozmowa i akademik


    Witam i za serce chwytam! Już niedługo koniec wakacji, dlatego też postanowiłam osłodzić Wam ten czas nowym rozdziałem. Mam nadzieje, że Wam się spodoba i, że zostawicie po sobie komentarz, który zmotywuje mnie do napisana kolejnej notki. c: Liczę na Was!
    I jak Wam się podoba nowy szablon, bo ja jestem nim zachwycona! Nasza Hermioa wygląda na nim tak modowo! :b Draco taki tajemniczy :D Dziękuję Arcanum Felis, która zbetowała rozdział!
    To chyba na tyle! Jeszcze raz przypominam o komentarzach!
    FinDuMonde
  
***


    Hermiona wraz z Kingsleyem udali się do gabinetu Adrainny Dramstreng. Była Gryfonka domyślała się, że minister nie chciał żeby wszyscy ludzie zgromadzeni przed posiadłością widzieli ich rozmowę. W sumie liczyła na to, ze odbędzie się ona bez świadków, dlatego bardzo cieszyła się z takiego obrotu spraw.
    Gdy stanęli pośrodku pomieszczenia, mężczyzna spojrzał na nią zasmuconym wzrokiem. Zauważyła w nich coś, czego nigdy w życiu nie doświadczyła — rozczarowanie. Ona, Hermiona Granger, najmądrzejsza czarownica w Hogwarcie i jedna z najlepszych aurorów w Ministerstwie Magii, zawiodła swojego szefa. Zawiodła mężczyznę, który tak jej ufał.
    Zarumieniła się i spuściła wzrok. Nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy. Nie wiedziała, co mogłaby mu powiedzieć, jak się wytłumaczyć. Błagała Merlina o to, żeby Kingsley pierwszy się odezwał. Jak na zawołanie, usłyszała jego głos:
    – Hermiono, nie radzisz sobie.
    Miał rację. Nawet nie próbowała wyprowadzić go z błędu. Bo na co by się zdało bezmyślne zaprzeczanie i wmawianie sobie, że wszystko jest dobrze, skoro wszyscy wiedzieli, że tak nie jest? Kolejna osoba nie żyje, a oni nie wiedzieli co robić. Nie chcąc się wygłupić, nie odezwała się ani słowem.
    – Co powinienem zrobić? Nie możemy pozwolić na to, żeby ginęły bezbronne osoby. Musimy jakoś temu zaradzić. Tylko jak...
    – Proponuję zwiększyć liczbę aurorów – zasugerowała, przerywając mężczyźnie.
Kingsley popatrzył na nią spokojnym, zmęczonym wzrokiem.
– Dobry pomysł, Hermiono. Jeszcze dziś przybędą tu Potter i Weasley – mruknął, nie okazując przy tym zbędnych emocji.
Panna Granger otworzyła szeroko oczy i poczuła, że zaschło jej w gardle. Harry i Ron mieliby współpracować z Malfoyem? To wróży kłopoty. Wiele kłopotów, których wolałaby uniknąć. Najbardziej przerażało ją to, że kiedy rudzielec zobaczy ją z Draco na scenie, kiedy na przykład będzie musiała trzymać go za rękę, zacznie się awanturować. Chciała tego uniknąć.
– Panie ministrze, mam nadzieję, że jest pan świadomy tego, że w tej akcji bierze udział Draco Malfoy. On nie dogaduje się zbyt dobrze z Harrym i Ronem…
– Bardzo dobrze o tym wiem, ale nie mamy innego wyjścia. Oni są najlepsi, a poza tym ty razem z panem Malfoyem musicie zrobić wszystko, żeby iść w pokazie mody w Los Angeles. Odbędzie się on za niecałe cztery miesiące, podczas których czeka was wiele pokazów eliminacyjnych.
Świetnie – pomyślała sarkastycznie.
– Jest jeszcze jednak sprawa – ciągnął Kingsley. – na zebraniu rady Wizengamotu zdecydowaliśmy, że waszą misję powinien ktoś nadzorować. Osobiście byłem temu przeciwny, ale większość członków rady było za tym pomysłem. Jutro z samego rana przybędzie tu inkwizytor.
Hermiona nie mogła uwierzyć w to, co słyszała. Przeczesała włosy ręką, nerwowo kręcąc przy tym głową. Czuła, że nie może złapać tchu. Zamknęła oczy i zaczęła głęboko oddychać. W jej głowie było wiele pytań. Co ma zrobić? Co odpowiedzieć? Sprzeciwić się? A może zrezygnować z tej misji i przestać się przejmować? Spojrzała przez okno i zobaczyła przytulające się do siebie modelki. Nie mogła zrezygnować. Musiała zrobić wszystko, żeby były bezpieczne. Obawiała się, że inkwizytor przyniesie więcej problemów niż pożytku, ale dla dobra sprawy warto się poświęcić. Życie modelek było teraz najważniejsze.
Spojrzała na Kingsleya, który przyglądał się jej badawczo. Uśmiechnęła się lekko.
– Dobrze, przekażę wszystko Malfoyowi, chociaż mam wrażenie, że nie będzie zachwycony takim obrotem sprawy. Ale obiecuję, że zrobimy wszystko, żeby ta misja skończyła się pomyślnie. Teraz pozwoli pan, że pójdę do domu. Ten dzień był bardzo ciężki i chciałabym odpocząć…
– Obawiam się, że nie możesz wrócić do domu – przerwał jej.
Spdojrzała na niego ze zdziwieniem.
– Dlaczego?
– Modele i modelki mieszkają w akademiku. Ty i pan Malfoy do nich dołączycie.
Aż ją zatkało z wrażenia. Czy ten dzień może być jeszcze gorszy? Tyle złych wiadomości nie wróży nic dobrego, a na dodatek będzie musiała o wszystkim powiadomić Malfoya. Domyślała się, że nie będzie zadowolony.
Lekko skinęła głową i wyszła z gabinetu Dramstreng. Kipiała ze złości, ale starała się tego nie okazywać. Spokojnym krokiem przemierzała korytarze posiadłości. Czuła, że wszyscy ją obserwują, ale nie przejmowała się tym. Teraz miała tylko jeden cel — musiała porozmawiać z Malfoyem.


    Tak jak przypuszczała, mężczyzna nie był zadowolony z tego, co mu przekazała. Nie chciał mieszkać w akademiku. Najgorsze było to, że będzie dzielił pokoje z obcymi MĘŻCZYZNAMI. Cóż, gdyby otaczały go kobiety, byłby najszczęśliwszym facetem na świecie, ale mieszkanie z mugolami wydawało mu się czymś nierealnym.
    Jednak oboje byli świadomi tego, że nie mają innego wyboru. Musieli się poświęcić dla dobra sprawy. Musieli być profesjonalni.
   
Około godziny siedemnastej w korporacji pojawili się Harry i Ron. Hermiona przywitała się z nimi i zamieniła kilka słów. Draco stał za filarem i obserwował rozmowę trójki przyjaciół. Uśmiechnął się pod nosem i podszedł bliżej.
– Proszę, proszę, Złota Trójca znowu razem – powiedział jakby od niechcenia.
Wszyscy obrócili się w jego stronę. Hermiona posłała mu mordercze spojrzenie, Harry przewrócił oczami, a Ron zacisnął pięści i zmrużył gniewnie oczy.
– Malfoy… – wysyczał przez zęby. Wprawdzie obiecał Hermionie, że nie będzie wszczynał awantur, ale gdy zobaczył fretkę, wszystkie obietnice przestały mieć znaczenie. Ten facet zawsze będzie go irytował.
Draco uśmiechnął się i poprawił ubranie.
– Tak, Weasley, to ja. Cieszy mnie to, że nadal pamiętasz, jak się nazywam – zakpił, po czym efektownie poprawił włosy, które wpadły mu do oczu.
– Ja nigdy nie zapominam osób, które przez tyle lat uprzykrzały mi życie! A szczególnie takiej fretki jak ty – wrzasnął rudzielec.
Jego oczy ciskały błyskawicami. Hermiona, chcąc zapobiec kłótni, położyła mu rękę na ramieniu i próbowała go uspokoić, ale on nie zwrócił na to uwagi. Przez chwilę obaj mężczyźni mierzyli się wzrokiem. Wyglądali tak, jakby chcieli chwycić za różdżki i się pojedynkować na śmierć i życie.
Nagle Draco prychnął i pokręcił głową z dezaprobatą.
– Widzę, Weasley, że w ogóle się nie zmieniłeś. Miałem nadzieję, że przez te kilka lat chociaż trochę zmądrzejesz, ale ty z każdym rokiem jesteś coraz głupszy. To takie smutne.
– Smutno to będzie, jak magomedycy nie będą mogli cię pozbierać! – krzyknął Ron, wyciągając różdżkę.
Hermiona szybko przed nim stanęła, zasłaniając Malfoya. Tymczasem Harry próbował strofować swojego przyjaciela.
– Ron, opanuj się! Nie możesz tu czarować – tłumaczył Wybraniec. Oczywiście miał rację. To, że znajdowali się na jednym z opuszczonych korytarzy, nie miało żadnego znaczenia.
– To nie jest żaden argument – powiedział Ronald głośno. – Nie widzisz, że on mnie obraża? Twierdzi, że nie mam mózgu!
– Oh, na litość Boską, Ron, przestań zachowywać się jak dzieciak – mruknęła Hermiona. – I opuść tą różdżkę! Mamy wystarczającą ilość wrażeń na dziś i nie potrzebujemy kolejnych ofiar.
– Jesteś po jego stronie! Merlinie, Hermiono, co z tobą jest nie tak?! – zapytał z wyrzutem w głosie.
– Nie jestem po jego stronie! Ja… ja po prostu chcę mieć spokój. Ron, miałam koszmarny dzień i chcę spokoju. Chcę świętego spokoju bez kłótni, krzyków i morderstw. Dlatego proszę cię, jeśli w jakimś stopniu jestem dla ciebie ważna, opuść tą różdżkę i rozejdźmy się do swoich pokoi – poprosiła błagalnym głosem.
Ron patrzył na nią ze zdziwieniem, po czym opuścił różdżkę i bez słowa poszedł do swojego pokoju, a Harry ruszył za nim. Gdy zniknęli z pola widzenia, Hermiona spojrzała na Draco, który uśmiechał się pod nosem, wyraźnie z siebie zadowolony.
– Śmieszy cię to?! – zapytała niemal z wyrzutem.
Rzucił jej pytające spojrzenie.
– O co ci cho…
– Ty się jeszcze pytasz, o co mi chodzi? Zaraz ci wyjaśnię, o co mi chodzi! Denerwuje mnie to wszystko, co dzieje się wokół mnie, a najbardziej irytuje mnie fakt, że muszę z tobą pracować! Myślisz, że tego chcę? Oczywiście, że nie! Na dodatek naszą misję będzie nadzorował inkwizytor, musimy zamieszkać w akademiku, znowu zginęła modelka, a my nie mamy zielonego pojęcia co robić! Myślisz, że mnie to cieszy? Nie! Jestem cholernie zmęczona i nie mam ochoty wysłuchiwać twoich docinków, które po PIERWSZE są nie na miejscu, a po DRUGIE strasznie mnie irytują. Wiem, że specjalnie zdenerwowałeś Rona. Nie mam bladego pojęcia po co to zrobiłeś, ale proszę cię — nigdy więcej tego nie rób. I nie utrudniaj mi pracy, bo przysięgam, że kiedyś nie wytrzymam i rzucę w ciebie Avadą. I uprzedzając twoje pytanie — znam formułę.
Po czym odeszła, zostawiając go samego na środku opuszczonego korytarza.



***


Słowa Hermiony odbijały się echem w jego pamięci. Oczywiście ona go nie obchodziła, ale to, co powiedziała, zrobiło na nim duże wrażenie. Wiedział, że bardzo się zaangażowała w tą misję, a świadomość, że pomimo ich działań kolejna osoba nie żyje, była bardzo dołująca. On też był zmęczony. Nie mógł przestać myśleć o zabójstwie Liz. Cały czas obwiniał siebie za to, co się stało. Przecież jest czarodziejem! Mógł jakoś zareagować i zapobiec tragedii. Mógł ją ochronić...
Czyżby Draco Lucjusz Malfoy miał sumienie? Cóż, na to wygląda. Od wojny wiele się zmieniło. Wydoroślał i zaczął inaczej patrzeć na świat, a szczególnie na mugoli, z którymi współpracował we Francji. Wprawdzie ich obecność nie sprawiała mu radości, ale nie miał ochoty ich zabijać. To był jakiś postęp, prawda?
Idąc do rezydencji Malfoyów, myślał tylko o tym jak bardzo będzie mu brakowało domu, jego wygodnego łóżka i ciepłego kominka. Miał też okazję przemyśleć kilka kwestii, związanych z misją w korporacji. Po śmierci Elizabeth chciał tylko jednego — zemsty na mordercy. Chciał go dopaść i ukarać. Dlatego zgodził się zamieszkać w akademiku.
Kiedy wszedł do swojego pokoju, wyjął z szafy dwie największe walizki i zaczął wkładać do nich ubrania. Starannie składał koszule i spodnie, chociaż domyślał się, że i tak w walizce będzie panował chaos. Do sporej granatowej kosmetyczki włożył kosmetyki: piankę do golenia, maszynkę, krem po goleniu, krem do twarzy, szampon i żel do włosów. Gdy wszystko było na swoim miejscu, położył kosmetyczkę w jednej z walizek. Zapiął torby i ostatni raz rozejrzał się po pokoju. Wiązało się z nim wiele wspomnień, ale teraz nie było czasu na sentymenty.
Westchnął przeciągle, wziął torby w obie ręce i wyszedł z domu.


***


    – Dziękuję za pomoc, Ron – powiedziała Hermiona, składając kolejny T-shirt i wkładając go do torby.
    – Drobiazg – odparł krótko. – Będziemy mogli się spotkać?
    Była Gryfonka spojrzała na mężczyznę spod swoich długich rzęs.
– Oczywiście, że tak, ale trudno mi określić kiedy… Teraz jestem bardzo zabiegana i nie mam nawet czasu dla siebie. Wiesz jak jest… – Jej ton był pełen żalu. Wiedziała, że jest dla niego ważna i że chciałby z nią spędzać każdą wolną chwilę, ale ona nigdy nie miała dla niego czasu. Ciągle tylko praca, mieszkanie, praca, mieszkanie i tak w kółko.
Przez chwilę patrzył na nią dziwnym wzrokiem. Odwróciła się zmieszana i wróciła do pakowania.
– Hermiono, chciałbym z tobą porozmawiać – wypalił nagle.
Popatrzyła na niego z zaskoczeniem. Odłożyła bluzkę do torby i podeszła do mężczyzny. Gestem ręki poprosił ją żeby usiadła na szkarłatnej kanapie.
– Już dawno chciałem z tobą o tym porozmawiać, ale… nigdy nie było okazji – zaczął. – A przede wszystkim brakowało mi odwagi.
Kobieta zadrżała z niepokoju i podniecenia. W głowie zaświtała jej pewna myśl. Czyżby Ron chciał jej TO powiedzieć? Długo na to czekała… za długo.
– Hermiono Jean Granger, jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu i nie wyobrażam sobie tego, że cię w nim nie ma. Jesteś idealna: mądra, piękna, bysta… Ja… Kocham cię, Hermiono! – powiedział z entuzjazmem.
Aurorka przygryzła dolną wargę, nie wiedząc co mu odpowiedzieć. Czy powinna także wyznać mu miłość? Tylko, czy ona go kochała? Oczywiście zależało jej na nim, ale nie była pewna czy to miłość. Być może była nim zauroczona. A może kocha go jak brata?
– Ron…
Nie zdążyła dokończyć wypowiedzi, bo przerwał jej delikatnym pocałunkiem. Była całkowicie zszokowana takim obrotem sprawy. Na początku chciała się odsunąć, ale potem nieśmiało oddała pocałunek.
Ich wargi rozłączyły się, gdy brakło im tchu.
   


***


    Akademik był usytuowany dwie ulice od korporacji. Wybudowany z ciemnej czerwonej cegły wyglądał bardzo dostojnie. Podzielony był na cztery skrzydła: północne, południowe — przeznaczone dla kobiet oraz wschodnie i zachodnie, w których mieszkali mężczyźni. W budynku znajdowały się pokoje czteroosobowe, łazienki, dwie biblioteki (co bardzo ucieszyło Hermionę) i pokój rekreacyjny, w którym mogli przebywać wszyscy.
    Wewnątrz budynku było bardzo ciepło i przytulnie — pachniało cynamonem i ogniskiem domowym. W holu centralnym po obu stronach znajdowały się szerokie marmurowe schody, a po środku długi korytarz. Wykonana z ciemnego drewna podłoga lśniła tak bardzo, że można było się w niej przeglądać.
    Kiedy aurorzy weszli do budynku pierwszymi których zobaczyli była kobieta o bardzo jasnych włosach i czarnych oczach i mężczyzna o kręconych brązowych włosach i zielonych oczach. Oboje wyglądali jak wyjęci z magazynu o modzie.
    Hermiona i Draco powoli do nich podeszli i uśmiechnęli się lekko. Kobieta posłała im serdeczny uśmiech.
    – Witajcie, cieszymy się, że będziecie tu mieszkać. Panno Granger, zapraszam ze mną. Panem Malfoyem zajmie się kolega – powiedziała prosto z mostu. Gryfonka i Ślizgon wymienili zdziwione spojrzenia, ale po chwili szli za swoimi przewodnikami.
    – Nazywam się Raven Green. Bardzo miło mi panią poznać – odparła kobieta, jednak nie odwróciła się w stronę Hermiony, która z trudem niosła swoje torby po schodach.
    – Hermiona Granger – wyszeptała, z trudem łapiąc oddech. – Mnie również jest miło panią poznać.
    Kiedy znalazły się u szczytu schodów, aurorka odetchnęła z ulgą. Spojrzała w górę i zobaczyła wielki szyld „SKRZYDŁO PÓŁNOCNE”. Raven podeszła do białych drzwi i zapukała. Po usłyszeniu krótkiego „proszę” weszła do środka i Hermiona zobaczyła gustownie urządzony pokój. Biało-błękitne ściany ładnie kontrastowały z ciemną podłogą. W pokoju stały cztery łóżka, a obok nich szafki nocne i małe, okrągłe dywaniki.
    Panna Granger podeszła bliżej i zobaczyła trzy uśmiechnięte istoty.
    – Cześć, dziewczyny – powiedziała Raven. – Parę dni temu mówiłam wam, że Adrianna ma nową modelkę, która będzie z wami mieszkać. Oto ona. – Wskazała ręką Hermionę.
    – Cześć – wymamrotała nieśmiało Gryfonka. – Jestem Hermiona Granger.
    Dziewczyny patrzyły na nią z zainteresowaniem. Jedna z nich wyglądała bardzo młodo. Pewnie miała około piętnastu lat. Raven pożegnała się szybko i wyszła. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, ale na szczęście jedna z dziewcząt podeszła do Hermiony i wyciągnęła rękę na przywitanie.
– Camille – przedstawiła się. Miała rude włosy i brązowe oczy.
– Bella – Ta miała czarne włosy i tęczówki w kolorze miedzi.
– Edyta – szepnęła najmłodsza z nich. Ona miała blond włosy i niebieskie oczy.
Hermiona musiała przyznać, że wszystkie były olśniewająco piękne.


    Draco miał pokój w skrzydle zachodnim. Kiedy Michael Hall zaprowadził go do pokoju, uświadomił sobie, że będzie musiał mieszkać z mugolami. On, Draco Lucjusz Malfoy, jedyny dziedzic fortuny Malfoyów, czarodziej czystej krwi, będzie musiał się czymś dzielić z MUGOLAMI!
    Będzie mieszkał z trzema facetami: Drake’em, Valentainem i Davidem. Pierwszego z nich już znał – pamiętał, że kiedyś próbował podrywać Granger. Biedak nie wiedział w co się pakuje.
    – Ej, ty… Draco! – zaczął David, zwracając na siebie uwagę blondyna. – Kręcą cię faceci?
    Malfoy nie wiedział co odpowiedzieć. Poczuł, że zbiera mu się na wymioty.
    Takiego powinno się walnąć Avadą! – krzyknęła podświadomość.
    Zostawił to bez komentarza, co bardzo zasmuciło Davida. Przynajmniej blondyn tak myślał.
    – Bo ty mnie kręcisz – powiedział uwodzicielsko, po czym oblizał usta i przeczesał ręką swoje czarne włosy. Draco przełknął głośno ślinę i błagalnym wzrokiem spojrzał na pozostałych współlokatorów.


   



 
 

wtorek, 23 sierpnia 2016

Przesłuchanie i kolejne morderstwo

Hej!
Na początku chcę pozdrowić, zadedykować i podziękować za ten rozdział Arcanum Felis, która dzielnie przebrnęła przez tą notkę. Przepraszam za zamieszanie, że tamten rozdział został usunięty, ale po ponownym go przeczytaniu stwierdziłam - z odrobiną pomocy - że najlepiej go poprawić. Dlatego też został usunięty. Myślę, że był taki okropny przez pośpiech. Ale ten jest już jak najbardziej do przeczytania. :) Zapraszam do komentowania!
FinDuMonde
***
 
Tego dnia Hermiona i Draco brali udział w sesji fotograficznej. Stanęli we wskazanym miejscu i wykonywali polecenia fotografa. Flesze raziły ich po oczach, ale nie skarżyli się. Na szczęście sesja nie była bardzo wymagająca i nie musieli robić nic, na co nie wyraziliby zgody. Raz musieli się trzymać za ręce, co niestety skończyło się kłótnią, ponieważ Malfoy z obrzydzeniem stwierdził, że Hermiona ma spocone dłonie. Ona nie pozostała mu dłużna i wysyczała mu prosto w twarz, że poci się jak świnia. Po tym incydencie obrzucali się zirytowanymi spojrzeniami, co nie ułatwiało pracy fotografowi. Mężczyzna próbował ich strofować, jednak nie przyniosło to pożądanego efektu. Poza tym Hermiona nie czuła się zbyt dobrze, pozując do zdjęć. Nigdy nie lubiła być w centrum uwagi i była bardzo skrępowana. Dracona bawiła ta sytuacja, dlatego specjalnie zasłaniał ją przed obiektywem, tłumacząc, że jeszcze będzie mu za to wdzięczna. Tego było za wiele. Hermiona nie wytrzymała i zaczęła na niego wrzeszczeć. Po chwili ostro się kłócili. Widząc ich zachowanie, fotograf ukrył twarz w dłoniach.
— Ja z nimi oszaleję — mruknął pod nosem, po czym powiedział głośniejszym tonem: — Czy możecie zachować się jak profesjonaliści?
Jednak żadne z nich nie zwróciło na niego uwagi. Mężczyzna machnął ręką i wyszedł na papierosa. Wyglądało na to, że te sprzeczki będą trwały w nieskończoność.
Po chwili Hermiona i Draco rozejrzeli się po pomieszczeniu. Rozglądali się w poszukiwaniu fotografa, ale nigdzie go nie było. Blondyn posłał kobiecie oskarżycielskie spojrzenie.
— I co narobiłaś? Przez ciebie fotograf sobie poszedł! — krzyknął, wymachując rękami w stronę drzwi. — Ty i ten twój dar do denerwowania innych.
— Co ja narobiłam? To ty zasłoniłeś mnie przed obiektywem i jeszcze twierdziłeś, że robisz to dla mojego dobra! Draco Malfoy robi coś dla mnie? Jakoś trudno mi w to uwierzyć — syknęła.
Przewrócił oczami.
— Merlinie, kobieto, chciałem ci tylko pomóc, ale ty zawsze widzisz wszystko w czarnych barwach! Nie to nie, radź sobie sama i biegnij po fotografa! Ja nie mam całego dnia na tą durną sesję! — rozkazał.
Posłała mu mordercze spojrzenie.
— Czy ty myślisz, że możesz mi rozkazywać?
— Oczywiście, w końcu jestem Malfoyem.
Prychnęła z irytacją.
— Żebyś się nie zdziwił.
Wyprostowała się i założyła ręce pod boki. Przez chwilę ją obserwował. Wyglądała na bardzo zdenerwowaną. Już miał jej coś powiedzieć, ale nagle spojrzała na zegar i ruszyła przed siebie dziarskim krokiem. Śledził ją wzrokiem, ale po chwili przypomniał sobie, że mieli spotkać się z Adrianną Dramstreng.
Parę minut później weszli do gabinetu swojej szefowej. Kobieta stała przy oknie i obserwowała okolicę. Hermiona zapukała w drzwi, informując ją o ich obecności. Odwróciła się i uśmiechnęła się lekko.
— Witajcie, dobrze, że jesteście. Proszę, siadajcie. — Wskazała im miejsca naprzeciwko biurka.
Bez słowa usiedli na krzesłach i oczekiwali na dalszy przebieg wydarzeń. Adrianna obeszła biurko i usiadła na skórzanym fotelu.
— Nie jest dobrze — zaczęła ponurym głosem. — Modelki się boją, ale wy musicie jak najszybciej przesłuchać Veronikę i Daniela Livenburg. Oni byli bardzo blisko z Evą i wydaje mi się, że mogą mieć istotne dla nas informacje. Oboje są czarodziejami.
— Gdzie mieszkają? — zapytał Draco.
Adrianna wzięła do ręki długopis i napisała na kartce adres rodzeństwa. Gdy skończyła, podała ją aurorom. Mężczyzna przeczytał adres, po czym podał kartkę Hermionie. Zanim skończyła czytać, spojrzał na Adriannę.
— Wydaje mi się, że nie musimy jechać tam oboje. Jedno powinno zostać tutaj i pilnować żeby modelkom nic złego się nie stało. Co pani na to? — zapytał z nadzieją w głosie.
Kobieta przypatrywała się obojgu i po chwili lekko skinęła głową. Hermiona i Draco spojrzeli po sobie i od razu zdecydowali, że on zostanie w korporacji, a ona pojedzie przesłuchać rodzeństwo. Chociaż w jednej sprawie byli zgodni.


 
***

 
Była Gryfonka szybko dojechała pod wskazany adres. Gdy wyszła z samochodu zobaczyła dużą białą willę otoczoną pięknym ogrodem. Widać było, że ktoś bardzo o niego dba. Na placu obok domu stała huśtawka, na której siedziała kobieta, a przy grillu stał mężczyzna. Hermiona popchnęła lekko bramę i weszła na posiadłość. Cicho stąpając przeszła przez idealnie ostrzyżony trawnik i podeszła do rodzeństwa.
— Dzień dobry, nazywam się Hermiona Granger. Przyjechałam do państwa, ponie…
— Ta Hermiona Granger? — przerwała jej kobieta. Mężczyzna nadal stał przy grillu i nie zwracał uwagi na gościa.
— We własnej osobie — mruknęła aurorka z uśmiechem i dodała: — Przyjechałam tutaj, ponieważ chciałabym państwu zadać kilka pytań.
Veronica przytaknęła i wskazała ręką willę.
— Może porozmawiamy w domu? — zaproponowała.
Hermiona skinęła głową i obie ruszyły w stronę drzwi wejściowych. Usiadły przy dużym, białym stole stojącym naprzeciwko dużego okna, przez które można było podziwiać zapierające dech w piersiach widoki. W oddali widać było szczyty gór, a bliżej posiadłości rósł gęsty, zielony las.
— Dobrze, myślę, że możemy zaczynać — powiedziała Hermiona i wyjęła z torebki kartkę i samopiszące pióro. Veronica spojrzała na nie nieufnie. — Spokojnie to pióro jest bezpieczne i nie zniekształca wypowiedzi. Było wiele razy sprawdzane przez pracowników ministerstwa i mogę przysiąc, że zapisze tylko prawdę.
Veronica skinęła głową i odetchnęła z ulgą. Była Gryfonka uśmiechnęła się lekko.
— Jak dobrze znała pani Evę Livs?
— Pracowałyśmy razem — zaczęła cicho kobieta. — Zazwyczaj nie zadaję się z ludźmi o brudnej krwi, ale ona była tak wspaniałą kobietą, że o tym zapominałam! Była miła i życzliwa. Zawsze starała się wszystkim pomagać. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Co innego Dramstreng. Mam przeczucie, że to ona zabiła Evę. Zazdrościła jej urody i talentu. Adriannę wywalono na zbity pysk, gdy zaczęła sabotować występy koleżanek. Nie mam pojęcia, kto dał jej stanowisko dyrektorki, ale podejrzewam, że nie przemyślał tej decyzji.
Hermiona słuchała z uwagą jej wypowiedzi, a pióro notowało każde wypowiedziane słowo.
— A kiedy ostatni raz widziała pani Evę?
— Pracowałyśmy razem bardzo długo. Kiedy nie było Dramstreng w korporacji było idealnie. Mogłyśmy się z każdym dogadać i z radością chodziłyśmy do pracy. Ale gdy umarła nasza szefowa, na jej miejsce przyszła ta wiedźma. Wtedy nie wahałam się ani chwili i odeszłam. Próbowałam przekonać Evę, żeby zrobiła to co ja, ale ona nie słuchała. Nie chciałam stawiać jej ultimatum, dlatego razem z bratem odeszliśmy z pracy. Może… może gdyby mnie posłuchała, nadal by żyła? Jestem pewna, że by tak było! — jęknęła łamiącym się głosem. — Pytała pani, kiedy widziałam ją ostatni raz. To było w dniu gdy złożyłam wymówienie. Później próbowałam się z nią kontaktować, ale wiecznie była zajęta.
— Rozumiem. A co więcej może mi pani powiedzieć o Adriannie Dramstreng?


 
***

 
    Draco rozglądał się dokładnie po korporacji. W powietrzu wyczuwał dziwne napięcie. Miał wrażenie, że stanie się coś złego jednak odgonił te myśli i przeszedł korytarzem blisko garderób. Zdziwiło go to, że drzwi na końcu korytarza są otwarte. Po cichu podszedł bliżej i zajrzał do środka. Przy toaletce siedziała piękna kobieta o oliwkowej cerze i zielonych oczach. Domyślał się, że szykuje się do pokazu. Na twarzy miała wyrazisty makijaż, a jasne włosy upięła w fantazyjnego koka. Ubrana była w krótką cekinową sukienkę. Całość dopełniały malutkie diamenciki i brokat w kącikach oczu. Wyglądała pięknie.
    Rzuciła okiem w kierunku drzwi i zobaczyła Dracona. Uśmiechnęła się pod nosem. Mężczyzna przełknął ślinę i nadal się w nią wpatrywał.
    — Szuka pan kogoś? — zapytała jakby od niechcenia.
    — Nie, ja tylko…
    — Proszę wejść. — Gestem zaprosiła go do środka. — Widziałam pana i tą brunetkę o dziwnym imieniu na wybiegu. Świetnie pan wyglądał.
    Blondyn uśmiechnął się pod nosem. To jedna z modelek-mugolaczek — pomyślał.    
— Jestem Draco — powiedział.
    Kobieta uśmiechnęła się i odwróciła się w jego stronę.
    —  Elisabeth, ale mów mi Liz —  przedstawiła się i jej uśmiech się poszerzył. Zaczęli rozmawiać i szybko nawiązali nić porozumienia. Kobieta głównie narzekała na wysokie rachunki i brak wolnego czasu. Wspomniała także o tym, że boi się o swoje życie. Malfoy próbował ją uspokoić i zapewniał, że nic jej nie grozi, bo wszystkie są bardzo dobrze chronione.
    —  Wydajesz się być fajnym facetem —  powiedziała słodkim głosem. Draco uśmiechnął się szelmowsko, ale nic nie powiedział, dlatego kobieta kontynuowała: —  Od razu cię polubiłam. Jesteś bardzo interesujący, a twoje imię jest dosyć oryginalne. Może dasz się namówić na kawę lub deser?
    —  Nie wiem, Liz —  mruknął pod nosem. —  Mam dużo pracy, ale... —  zawiesił głos, chcąc przez chwilę potrzymać ją w niepewności. Spojrzał jej prosto w oczy. —  Ale dla takiej kobiety mogę zrobić wyjątek.
Przez chwilę na siebie patrzyli. Liz kokietowała go wzrokiem, a jemu to bardzo schlebiało. Chciał coś powiedzieć, ale nagle poczuł mocne uderzenie w tył głowy. Zamroczyło go i zatoczył się na ziemię, ale w ostatniej chwili zdołał się obrócić. W drzwiach do garderoby stała postać ubrana na czarno. W ręce trzymała różdżkę i mierzyła prosto w kobietę. Draco szybko sięgnął do kieszeni po różdżkę, ale napastnik rzucił w jego kierunku nieznane mu zaklęcie. Zasyczał z bólu. Pomieszczenie wypełnił zielony błysk i krzyk Liz. A potem była już tylko ciemność.    
***

 
    Hermiona wolnym krokiem wracała do korporacji. Rozmowa z rodzeństwem okazała się trudniejsza niż przypuszczała. Veronica była bardzo rozmowna i paplała jak najęta. Jednak w żadnym stopniu nie pomogła w rozwiązaniu zagadki zabójstwa Evy, ponieważ rozmawiała z Hermioną na zupełnie inne tematy. Aurorka ubolewała nad tym, że nie zdołała porozmawiać z bratem Veroniki. Owszem próbowała nawiązać z nim jakikolwiek kontakt, ale on jedynie wzruszał ramionami albo patrzył na nią obojętnym wzrokiem.
    Kiedy stanęła przed kamienicą, dostrzegła policjantów. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że na krześle przy posesji siedział Malfoy z workiem lodu przy głowie, a obok niego stał Kingsley przebrany za mugolskiego mundurowego.
    Szybko przeszła przez bramę i podeszła do blondyna.
    —  Nie mogłem nic zrobić —  powiedział, zanim kobieta zdążyła zadać jakiekolwiek pytanie.
    Zmrużyła oczy i utkwiła wzrok w swoim współpracowniku. Wyglądało na to, że stało się coś poważnego. Miała nadzieję, że nikt nie zginął, jednak chwilę później dowiedziała się, że Elisabeth Smith została zamordowana, a Draco obezwładniony i lekko poturbowany.
    Hermiona poczuła ogromne poczucie winy. Miała wrażenie, że czegoś nie dopilnowała i to przez nią kolejna modelka nie żyje. Poczuła łzy napływające do oczu, ale stłumiła je, przybierając neutralny wyraz twarzy. Przynajmniej miała nadzieję, że jej się to udało.
    Rozejrzała się dookoła siebie. Szukała wzrokiem ministra, ale zamiast niego zobaczyła modelki wypłakujące się w ramiona przyjaciółek. Ten widok ją bardzo rozczulił. W końcu dostrzegła Kingsleya. Ostatni raz spojrzała na Malfoya, który wyglądał na strasznie zmartwionego tą sytuacją. Westchnęła przeciągle i oddaliła się w kierunku czarnoskórego mężczyzny. Wiedziała, że będzie musiała z nim poważnie porozmawiać. Domyślała się, że ta rozmowa nie będzie należała do najprzyjemniejszych, ponieważ będzie dotyczyła jej wielkiej porażki.

Obserwatorzy